W parafii świętego Stanisława Biskupa Męczennika na osiedlu Barwinek w Kielcach w poniedziałek odbyło się liturgiczne wprowadzenie nowego proboszcza – księdza Wiesława Stępnia. Uroczystej mszy świętej przewodniczył ksiądz biskup Marian Florczyk.
Ksiądz Wiesław Stępień został nowym proboszczem parafii świętego Stanisława Biskupa Męczennika, zastąpił księdza prałata Mariana Janusa, który posługę w tej parafii pełnił przez ponad 30 lat. Teraz odszedł na emeryturę. Z kolei ksiądz Wiesław Stępień przez ostatnich 12 lat był proboszczem w Bazylice Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Wiślicy – tam zastąpił go ksiądz Andrzej Waligórski. Decyzją księdza biskupa Jana Piotrowskiego, teraz będzie posługiwał w Kielcach.
Podczas tej Eucharystii odbywa się liturgiczne wprowadzenie nowego księdza proboszcza. Ksiądz proboszcz Wiesław do tej pory pracował we wspomnianej Wiślicy. Miał okazję wzrastać w duchu „Służebnicy”. Życzymy księdzu proboszczowi Wiesławowi, by ten duch pokornej służby niósł umocnienie wiary parafian i wzajemnego zaufania. Parafia ta, to wspólnota dobrych ludzi, którzy mają wielki kult Boga i Maryi. Ludzi troskliwych o wiarę i o miejsce kultu – Kościół. O tym świadczy wybudowany kościół. Mówię, jako świadek, bo mieszkańcy tej dzielnicy byli moimi parafianami, gdy pracowałem na Baranówku. Przy tej okazji, słowo wdzięczności kieruję do księdza Mariana Janusa, pierwszego proboszcza tej parafii, za kilkudziesięcioletnią pracę duszpasterską.
– mówił w czasie homilii ksiądz biskup Marian Florczyk.
W uroczystej mszy świętej oprócz księdza biskupa, zaproszonych kapłanów, uczestniczyli też bliscy nowego proboszcza – rodzeństwo z rodzinami. Była też delegacja parafii w Wiślicy, która dziękowała za piękną posługą i przedstawiciele tamtejszej Ochotniczej Straży Pożarnej. Nowy proboszcz otrzymał klucze do świątyni na Barwinku, został też serdecznie powitany przez parafian – służbę liturgiczna, Apostolat Maryjny i Róże Różańcowe.
W czasie homilii ksiądz biskup Marian Florczyk mówił o ogromnej roli Maryi w życiu Kościoła i polskiego narodu, przypominając między innymi słynny Cud nad Wisłą.
Dla Maryi wszystko miało uzasadnienie w Bogu. Ból, radość, szczęście, napotkane zło, doświadczenie niesprawiedliwości. Wszystko Ją wiązało z Bogiem. On dawał Jej siłę by to przeżyć, doświadczyć. Tą siłą był On sam. Wybrał Ją do wielkich spraw. Przez zaufanie Bogu i wiarę w Niego była w stanie udźwignąć wszystko. Umiała skorzystać ze Źródła siły i miłości. Była w głębokiej relacji z Bogiem. Po wniebowzięciu stała się Matką dla dzieci ziemskich. Jest Wniebowzięta, nadal zatroskana o każdego, o swoje dzieci. O tych, którzy pod Jej obronę się uciekają. Stała się Matką naszego narodu
Poniżej pełna treść homilii
Moi drodzy, bracia i siostry.
Za chwilę, podczas tej Mszy świętej wspólnie wyznamy wiarę w jednego Boga. Mamy też i jedną Matkę – Maryję. Zatem te słowa „bracia i siostry”, oddają prawdę. Dziś, Maryję, jako jej dzieci, chcemy nie tylko czcić, ale też przyjrzeć się Jej. Po doświadczeniu życia ziemskiego teraz jest w niebie, przy tronie Boga. Tak jak wsłuchujemy się w słowa i wpatrujemy w życie ziemskiej matki, jak przywołujemy jej obraz, tak też chcemy uczynić z tą Matką, która zrodziła Jezusa. Przybliżyć się do Niej.
Co Ona sama mówi o sobie? Słyszeliśmy Jej słowa przed chwilą, w czytanej Ewangelii. Pierwsze słowo, którym siebie określa to: Służebnica. Kogo? Boga samego. Temu Bogu ufała, wierzyła, dlatego wejrzał na Nią i Ją wybrał, by zrodziła Zbawiciela, Jego Syna. Pokora i wiara młodej dziewczyny Maryi spodobała się Bogu Wszechmogącemu. Została matką Jezusa. Matką kochającą, oddaną na służbę dziecku i Bogu. Każdy człowiek ma matkę. Matka ziemska winna czerpać wzór z Maryi. O tym przypomniał nam Jan Paweł II tu, w Kielcach, w 1991 roku na lotnisku w Masłowie. Matka nie może traktować dziecka, jako „jakiegoś” dodatku do życia. Nie może traktować, jako przeszkody na własnej drodze życia. I nie może tego dziecka eliminować, widzieć jako zło, czy udręka. To dziecko ma być darem Boga, a więc skarbem, którego trzeba strzec, służyć i chronić. Za to dziecko trzeba wziąć odpowiedzialność i w miłości wychowywać. Ta miłość matki czyni ją służebnicą. A służba jest zawsze trudna, czasem bolesna. Prowadzi niekiedy do wyczerpania, zmęczenia, bólu. Taka jest natura miłości rodzicielskiej. Miłość nie jest stanem błogim, łatwym i tylko przyjemnym. Wiele osób płacze za kim z miłość! Płacze za dzieckiem, czy też z powodu dziecka. Maria mówi o sobie: Bóg „wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy”. Maryja służebnicą w miłości do dziecka i do Boga.
Nie zabrakło radości i bólu w życiu Maryj. Dlaczego? Nie zabrakło, bo była z troskliwą miłością przy Jezusie, przez całe Jego życie ziemskie. Radowała się patrząc na dokonywane przez Niego cuda. Radowały ją może nie tak same cuda, co pomoc, którą niosły potrzebującym. Radowały Ją słowa wezwania do wzajemnej miłości. Ale przyszedł i ból. I tu dotknęła tego co spotyka niejedną matkę ziemską: ból, łzy, niesprawiedliwość, śmierć. W tym okazała się wierna miłości do Syna i do Boga. Była pod krzyżem, była przy śmierci Syna. Wierna miłości matczynej. Nie wiemy czy miała jakiś żal, że niektórzy z apostołów Go zdradzili, zaparli się czy też, że zabrakło ich pod krzyżem. Wiemy jedno, że trwała na modlitwie po śmierci Jezusa z apostołami. Ufała, że realizuje się plan Boga Ojca. Wielkie dzieło zbawienia.
Co więcej o sobie mówi sama Maryja? Powiedzieliśmy, że określa siebie „Służebnicą” Boga. Zwróciłbym uwagę na inne słowa Maryi: „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”. Jej życie to duch wdzięczności, zaufania, pokory i wiary do Boga. Tak sobie pomyślałem: każdego dnia, tak jak każdy ksiądz, zakonnik, siostra zakonna wypowiadam w czasie modlitwy brewiarzowej te słowa „wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” i jakoś nie zatrzymują mnie, by powiedzieć – tak Boże, wielkie rzeczy uczyniłeś dla mnie. Nie dostrzegamy pocieszenia, nadziei, zdrowia i tego, że niekiedy nie wiadomo dlaczego powstrzymaliśmy się od jakiegoś zła, uchroniliśmy się od nieszczęścia. A przecież to są te „wielkie rzeczy” uczynione dla nas przez Boga. Czasem zastanawiając się pytamy: dlaczego? I dalej bez zastanowienia idziemy w życie. Dla Maryi wszystko miało uzasadnienie w Bogu. Ból, radość, szczęście, napotkane zło, doświadczenie niesprawiedliwości. Wszystko Ją wiązało z Bogiem. On dawał Jej siłę by to przeżyć, doświadczyć. Tą siłą był On sam. Wybrał Ją do wielkich spraw. Przez zaufanie Bogu i wiarę w Niego była w stanie udźwignąć wszystko. Umiała skorzystać ze Źródła siły i miłości. Była w głębokiej relacji z Bogiem. Po wniebowzięciu stała się Matką dla dzieci ziemskich. Jest Wniebowzięta, nadal zatroskana o każdego, o swoje dzieci. O tych, którzy pod Jej obronę się uciekają. Stała się Matką naszego narodu.
Podziwiam rozeznanie i wiarę naszych przodków. Od początku chrześcijaństwa w Polsce byliśmy Maryjni. Pierwsze kościoły budowane w Polsce noszą Jej imię. Jej imię nosi kościół i parafia w Wiślicy, na naszej świętokrzyskiej ziemi, gdzie książe Wiślan około 880 roku przyjął chrzest. I o ty przypomniał nam również Jan Paweł II w Masłowie. Każdego roku w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wspominamy zwycięski bój na bolszewikami w 1920 roku. To wydarzenie określane jest, jako cud. Po ludzku było niemożliwe pokonanie tak licznej armii bolszewickiej. Armii, która na sztandarach niosła pogardę do Boga i człowieka. Maryja w dyskretny sposób ukazała się na niebie. A widzieli Ją żołnierze Czerwonej Armii. Oni widząc Ją uciekali przerażeni z krzykiem „Matka Boska, Matka Boska”. I tak pierwszymi świadkami cudu stali się wrogowie Boga. Polacy widzieli przede wszystkim wielkie przerażenie, zdziwienie i pełną strachu ucieczkę żołnierzy bolszewickich. Niektórzy Polacy byli zdziwieni taką nagłą ucieczką. Wiele razy w historii Polaków i Polski doświadczaliśmy wsparcia Maryi, matki Jezusa i Służebnicy Pana. Dla wielu żołnierzy polskich i tułaczy po cały niemal świecie była Matką pocieszającą, i przywołującą na pamięć matkę ziemską, i Polskę jako matkę Polaków.
Podczas tej Eucharystii odbywa się liturgiczne wprowadzenie nowego księdza proboszcza. Ksiądz proboszcz Wiesław do tej pory pracował we wspomnianej Wiślicy. Miał okazję wzrastać w duchu „Służebnicy”. Życzymy księdzu proboszczowi Wiesławowi, by ten duch pokornej służby niósł umocnienie wiary parafian i wzajemnego zaufania. Parafia ta, to wspólnota dobrych ludzi, którzy mają wielki kult Boga i Maryi. Ludzi troskliwych o wiarę i o miejsce kultu – Kościół. O tym świadczy wybudowany kościół. Mówię, jako świadek, bo mieszkańcy tej dzielnicy byli moimi parafianami, gdy pracowałem na Baranówku. Przy tej okazji, słowo wdzięczności kieruję do księdza Mariana Janusa, pierwszego proboszcza tej parafii, za kilkudziesięcioletnią pracę duszpasterską.
Maryj Wniebowzięta, „pod Twoją obronę uciekamy” się wszyscy jak do najczulszej matki. Maryjo, „nie gardź naszymi prośbami” i wybawiaj nas od wszelkiego zła. Maryjo, „miej w opiece naród cały” i ludzi tej parafii.
Tekst za: Echo Dnia